Zastanawialiście się kiedyś nad znaczeniem ciszy?
Wydaje mi się, że zwykle nie doceniamy ciszy, albo cenimy ciszę tak bardzo, że
traktujemy ciszę jak luksus, na który nas nie stać? Znana sentencja głosi, że milczenie
jest złotem… (jeśli to prawda to wielu ludzi codziennie traci naprawdę spory zarobek –
ponieważ w każdej chwili muszą coś mówić nawet o rzeczach błahych, nieistotnych…
Albert Einstein stwierdził, że „gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją,
zapadłaby nad światem wielka cisza” )
Nie wiele jest wokół nas ciszy. Wszędzie jest jakiś ruch, każdy gdzieś pędzi, zewsząd
bombardują nas jakieś informacje, ciągle słyszymy jakiś zgiełk, hałas.. żyjemy w jakiejś
kakofonii dźwięków… Czasem człowiek ma tego dość i co robi? Próbuje się od tego
odciąć wkładając do uszu słuchawki od iPoda, włączając radio, lub oglądając telewizję.
Paranoja! Do czego to prowadzi?
Człowiek staje się niewrażliwy na codzienne normalne bodźce. Spokojnym
opowiadaniem o ludzkim życiu, o miłości – nikogo się już nie zachwyci. Dlatego w
filmach, w programach telewizyjnych, aby przykuć uwagę stosuje się coraz to
silniejsze bodźce ,aż do przemocy i perwersji. (o tym pisał Jan Paweł II w Liście do
Rodzin) Kiedy przez dłuższy czas podlegamy oddziaływaniu mocnych obrazów,
dźwięków, rozmów z naciskiem, podniesionym głosem wtedy nie jesteśmy już w stanie
usłyszeć siebie samych, ani też drugiego człowieka, nie potrafimy słuchać. Chorobą
naszych czasów jest niezdolność do słuchania. Nie umiemy siebie nawzajem słuchać,
ponieważ nosimy w sobie jakiś wielki niepokój, który czyni nas niewrażliwymi na
siebie samych i na bliźnich. Wejście w wyciszenie wewnętrzne i milczenie zewnętrzne
w tej sytuacji może okazać się czymś bardzo trudnym; może okazać się wręcz
doświadczeniem bolesnym. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłego krzyku i
hałasu, wówczas staje się to utrwalonym stylem życia. I chociaż styl ten nas męczy, to
jednak nie umiemy się od niego oderwać. Jest to wówczas pewna forma narkotyku,
który codziennie zażywamy. Alkoholik bywa wprawdzie udręczony nadużywaniem
alkoholu, nie umie jednak bez niego żyć. Kiedy zaś usiłuje zerwać z nałogiem,
doświadcza wielkiego głodu alkoholowego. Dla wielu z nas wyciszenie wewnętrzne i
milczenie zewnętrzne może być trudne: W milczeniu zewnętrznym i wyciszeniu
wewnętrznym ujawnia się to, kim naprawdę jesteśmy. Ujawnia się cały dławiony do
tej pory niepokój wewnętrzny, zagubienie, poczucie żalu i krzywdy, wielkie poczucie
winy, gniew czy wręcz agresja wobec innych, kompleksy niższości lub też nasze chore
ambicje. Ludzie, którzy mają problem ze sobą, z radzeniem sobie ze swoimi
emocjami, pragnieniami, poczuciem sensu, prawdy w życiu boją się ciszy. W ciszy
ujawnia się wszystko to, co udaje nam się zdusić i zdławić poprzez krzyk, hałas,
gwałtowne i silne przeżycia wywołane sztucznymi dźwiękami i obrazami.
Amerykański kompozytor John Cage skomponował bardzo ciekawy utwór
muzyczny zatytułowany „4:33”. Fenomen tego dzieła polega na tym, że 4 minuty i 33
sekundy to same pauzy, które ma wykonać pianista. Najczęściej podchodził on do
fortepianu, otwierał klapę, kładł nuty i siadał z rękami na kolanach. Utwór Cage’a to
nie żart. To zachęta do uważności. Mówi się, że odkrył on ciszę dla świata muzyki,
przypomniał całemu artystycznemu światu jaka jest wartość ciszy! A to odkrycie
pozwala spojrzeć na dźwięk jeszcze raz, zupełnie inaczej. Bo czym byłby dźwięk bez
ciszy? Czasem każdy z nas powinien zagrać sobie „4:33”. Choćby na własnych
strunach głosowych. Naukowcy twierdzą, że życie, w którym brakuje ciszy, jest
zagrożone destrukcją. Cisza to naturalne środowisko życia dla ludzi, dla zwierząt. W
przyrodzie jest dużo ciszy. Cisza w przyrodzie przerywana jest jedynie odgłosami
życia: śpiewem ptaków, rechotem żab… W ten sposób zwierzęta wzajemnie się
komunikują. Człowiek potrzebuje ciszy jak powietrza, wody, chleba, snu, by móc
komunikować się ze sobą samym, z bliźnimi, z Bogiem, ze światem przyrody. Cisza nie
jest dla niej samej. Cisza służy życiu. W zgiełku nie da się rozmawiać z bliźnimi,
reflektować nad sobą, modlić się; po prostu nie da się żyć. Kiedy zgiełk przekracza
określony poziom, wpływa destrukcyjnie na cały ludzki organizm. Ale to nie jest tylko
wina cywilizacji. Ile razy my sami uciekamy od ciszy? Włączamy telewizor, komputer,
radio. Przekręcamy kluczyk w samochodzie i automatycznie włącza się radio. I tak
niemal całą dobę. Za taki styl życia płacimy wysoką cenę: stresem, drażliwością,
napięciem, niezdolnością do słuchania siebie, bliźnich, odrętwieniem duchowym. Nasze
zmęczenie psychiczne ma często ma swoje źródło w braku ciszy.
Doświadczenie Kościoła, życia duchowego uczy, że wyciszenie wewnętrzne i
zewnętrzne jest koniecznym warunkiem modlitwy i życia w ogóle. Ucieczka od ciszy
często jest wyrazem świadomego lub nieświadomego zagłuszania Boga i tworzenie sobie
iluzji życia duchowego. W szukaniu Boga , woli Bożej, prawdy o Bogu i o sobie cisza
jest konieczna. Modlitwa w pierwszej kolejności jest słuchaniem tego, co Bóg do nas
mówi, a Bóg mówi w ciszy, ponieważ nie gwałci ludzkiej wolności. Według
psychologów, ale i ojców duchownych krzyk, czy nawet podniesiony głos jest wyrazem
przemocy. Im głośniejszy ton – tym większa przemoc… W naszych relacjach
międzyludzkich niejednokrotnie pojawia się wiele przemocy przez wywieranie na siebie
nawzajem presji poprzez podnoszenie głosu. Bóg natomiast nie stosuje presji, nacisku,
krzyku. Bóg przemawia najwyraźniej w ciszy. Ustami proroka Ozeasza oznajmia:
„..chcę oblubienicę przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca..”
Psalmista modli się: „O Tobie mówi serce moje: „Szukaj Jego oblicza!” (Ps 27,8).
Słowa te pokazują, do czego potrzebna jest nam cisza: by usłyszeć swoje serce. Serce,
które szuka Boga, Jego miłości, Jego pokoju. (Tradycja mówi, że archanioł Gabriel
przyszedł do Maryi w chwili, gdy trwała Ona w ciszy, na modlitwie.)
Jak uczyć się modlitewnej ciszy? O czego zacząć?
Modlitewnej ciszy zaczniemy się uczyć, gdy w swojej wolności tego zechcemy.
Potrzebne jest pragnienie ciszy, aby usłyszeć wewnętrzny głos serca „Jak łania
pragnie wody ze strumienia, tak dusza moja pragnie Boga, Boga żywego” (Ps 42,2) –
właśnie w takim doświadczeniu duchowym rozpoczyna się modlitewna cisza.
Takiej ciszy nie nauczymy się od razu. To wymaga ćwiczenia się w ciszy,
postanowienia pracy wewnętrznej, systematyczności, wytrwałości i przede wszystkim
miłości do Jezusa. (Ludzi zakochanych cisza nie męczy. Oni szukają ciszy.
Zakochanym wystarczy, że są blisko siebie. Miłość do Jezusa sprawia, że i nas cisza
nie będzie męczyć. Przeciwnie – będzie nam sprawiać radość, przynosić pokój)
Praktykę wchodzenia w ciszę modlitewną najlepiej rozpocząć od kilkunastu minut.
Potem stopniowo możemy te chwile wydłużać. Wiele będzie zależało od naszej
wytrwałości, wierności.
Gdy na co dzień żyjemy w zgiełku i hałasie, uczenie się ciszy będzie wymagało
cierpliwości… Często ludzie doświadczają trudności w wyciszeniem wewnętrznym:
będą przychodzić różne myśli do głowy, różne uczucia będą się pojawiały nie zawsze
przyjemne. W takich sytuacjach nie należy od tego uciekać, ani walczyć, ale z
zaufaniem przyjmować wszystkie nasze odczucia, myśli jakie nam się nasuwają.
Należy pozwolić by wspomnienia, myśli, uczucia, doznania przepłynęły sobie przez
nas jak strumień. Należy pozwolić sobie by to wszystko, co nosimy w naszej pamięci,
w sercu ujawniło się i po prostu przepływało przez nasze serca, umysły. Dajemy się po
prostu prowadzić Duchowi Świętemu. „Jeśli nie umiemy się modlić, sam Duch modli
się w nas” i za nas (por. Rz 8,26). W takiej ciszy Duch św. odsłania przed nami to, co
bywa schowane w głębinach naszej nieświadomości. Gdy ujawniają się jakieś bolesne
doświadczenia z naszej przeszłości, krzywdy, urazy, grzechy – powierzajmy je Panu
Bogu. Tak oczyszcza się nasza pamięć, nasze serce. Wszystko to czego doświadczamy
w ciszy winniśmy powierzać Bogu. Uwaga! Powtórzę to byśmy lepiej zapamiętali:
trwając w modlitewnej ciszy bardzo ważna jest świadomość wiary, a więc to wszystko
co się w nas w tej ciszy dzieje , to dokonuje się przed Bogiem, w Jego pełnej Miłości
obecności. (Łatwiej nam taką świadomość obecności Boga wzbudzić, gdy to nasze
wchodzenie w ciszę odbywa się przed Najświętszym Sakramentem). Cisza w życiu
duchowym jest bliska adoracji Najświętszego Sakramentu, prowadzi do niej.
Szukanie ciszy, trwanie w niej – to dobra praktyka przygotowująca nas do spotkania
z Bogiem w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu. Z wyciszeniem się nie jest
łatwo, zawsze będą jakieś trudności, ale bez wchodzenia w tę ciszę, bez ćwiczeń, nigdy
się tego nie nauczymy.
ks. Andrzej